poniedziałek, 19 listopada 2018

Recenzja 8: " Kiedy płaczą świerszcze" Charles Martin



To piękna opowieść o miłości, poświęceniu, transplantacji serca, ale nadziei nade wszystko. 
Książka do połowy niby taka sobie, nic szczególnego...
Główny bohater to młody mężczyzna zaniedbany, zarośnięty, a swoim wyglądem raczej odstrasza, czytając ma się wrażenie, że niezbyt miło „pachnie”, chodzi w starym, podartym podkoszulku... Żyje w swoim świecie...
W centrum miasta spotyka małą dziewczynkę o imieniu Anna, która sprzedaje lemoniadę. Rozmawia z nią, pije napój podany prze Annę i widzi, że całe miasteczko ją zna. Każdy przechodząc pozdrawia ją ciepło, rzucając pieniądze do jej skarbonki, a on nie ma pojęcia kim ona jest?

Odchodzi kilkanaście metrów od jej „straganu”, wchodzi do sklepu i kątem oka widzi, że w tym momencie w dziewczynkę uderza samochód, który wpadł w poślizg. Podbiega do niej, udziela jej pierwszej pomocy i robi to wyjątkowo sprawnie i precyzyjnie.
Ratuje jej życie i dowiaduje się od mieszkańców, że Anna od dwóch lat jest sierotą, wychowuje ją ciocia Cindy siostra jej mamy, a na dodatek ma chore serce, bardzo chore, czeka ją transplantacja.

Reese, główny bohater, zmaga się z błędami popełnionymi w przeszłości, wspomina ukochaną żonę bez której nie potrafi żyć. To jej przez całe życie, pragnął uratować serce. Uczył się, studiował medycynę, był najlepszy wśród najlepszych, ale to nie zdało się na nic ponieważ...

Książka od połowy wciągnęła mnie tak bardzo, że nie wypuściłam jej z ręki aż do przeczytania ostatniego zdania.

Polecam.
Agata Szymańska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz