poniedziałek, 6 czerwca 2016

"Papierowe miasta"-recenzja Karoliny


"Papierowe miasta" John Green

Jedna książka, a potrafi tyle uzmysłowić.
Ile razy pragnęliśmy zostać sami? Uciec jak najdalej i nigdy nie wracać. Ile razy zakładaliśmy maski, by sprawiać dobre pozory? Ile razy czuliśmy, że nie jesteśmy sobą i zaczynamy się "dusić". "Dusić", bo byliśmy we własnym ciele, ale inną niż naprawdę osobą- wykreowaną przez społeczeństwo. Ile razy chcieliśmy pokazać prawdziwego siebie, ale strach przed przekroczeniem granicy "normalności", postawionej przez nie wiadomo kogo, wygrywał? Wolimy stać się przeźroczyści, by nikt nie zwracał na nas uwagi.
Tak samo było z Margo. Była zwykłą nastolatką ze swoim gronem przyjaciół, fałszywych przyjaciół. Pewnego dnia coś w niej pękło. Można rzec, że się załamała. Z ogromną dokładnością zaplanowała swoją ucieczkę w najodleglejsze miejsce w Stanach. 
Jednak zostawiła coś po sobie- wskazówki dla swojego przyjaciela z dzieciństwa, żeby mógł ją odnaleźć. Myślę, że te wskazówki oznaczają to, że mimo wszystko zawsze chcemy, by ktoś nam pomógł z naszym zagubionym "ja" we własnym świecie.
Quentin przebył wiele setek kilometrów z przyjaciółmi, by odnaleźć dziewczynę bliską jego sercu. Tym samym udowodnił, że z odpowiednimi osobami potrafimy zawędrować nawet na koniec świata. Przyjaciele to również osoby, które pozostaną z nami w najtrudniejszych momentach i będą starać się nas wspierać na wszelkie sposoby. Quentin wiele razy tracił nadzieję, ale z pomocą Radara i Bena szybko ją odzyskiwał.

Podsumowując warto doceniać każdą chwilę i osoby, które napotykamy na swojej drodze, ponieważ każda z nich wprowadza coś nowego do naszego życia, a być może zostanie z nami do samego końca. I na sam koniec- czas ściągnąć maskę i być najlepszą wersją siebie!


Karolina Michalec kl.3B

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz